,,Talent
jest jak kawałek szlachetnego, ale surowego metalu;
Dopiero
pilna praca go obrobi i wartość mu wielką nadaje”
Stanisław
Staszic
Konohamaru miał rację. Trening okazał się być bardzo trudny. Od
jego ,,prawdziwego” rozpoczęcia minęły dwa dni, a ja nauczyłem się tworzyć
wodne klony. Było to o wiele trudniejsze niż stworzenie zwykłych cienistych
klonów. Bez ustanku należało kontrolować wodę i chakre, tyle że to pierwsze
było moją piętą Achillesową. Nie miałem najmniejszego kłopotu z „uruchomieniem”
wody. Niestety bez umiejętności kontroli było to bezużyteczne. Na dobitkę Shuzo
nadal nie wracał ze swojej misji. Zaczęło mnie to już trochę niepokoić.
Leżałem wycieńczony na polanie, gdzie ćwiczyłem ostatnimi czasy.
Nie miałem już chakry, a trenowałem dopiero od dwóch godzin. Robiłem się
głodny, postanowiłem więc zakończyć trening i udać się do domu. Wstałem i
powoli ruszyłem. Do domu wróciłem o zmierzchu.
Następnego dnia rano udałem się do kwatery Hokage na prośbę
mistrza Konohamaru. Po drodze spotkałem Jiro. Zdziwiła mnie jego obecność
tutaj. Czy on przypadkiem nie powinien przebywać jeszcze pod opieką lekarzy?
- Nie powinieneś być jeszcze w szpitalu? – zapytałem na głos.
- Wypisałem się na własne życzenie, chociaż lekarz mi to odradzał
- odpowiedział
- Dlaczego się wypisałeś?
- Mój brat wrócił wczoraj z misji. Nie było go przez miesiąc.
Chciałbym spędzić z nim trochę czasu. – przerwał na moment, zamyślił się, po
czym zapytał: – Czy to prawda, że rozpocząłeś trening nad żywiołem wody?
- Tak. Reira ci powiedziała, prawda?
Pokiwał wesoło głową.
- Jak wyzdrowieję też chciałbym rozpocząć trening żywiołu. To by
zwiększyło moje szanse w egzaminie na Junnin'a za pół roku
- Na pewno - zgodziłem się z nim.
Dopiero po chwili zorientowałem się, że miałem spotkać się z
mistrzem. Pożegnałem się z Jiro i popędziłem do siedziby Hokage.
Na miejscu czekał już na mnie mistrz Konohamaru wraz z jakimś
staruszkiem. Podszedłem i przywitałem się. Mężczyzna okazał szanowanym Shinobi
z naszej wioski. Został on wysłany na misję dwadzieścia lat temu i wrócił
niedawno. Pewnie dlatego nigdy go nie widziałem.
- Przedstawiam wam Toshiro – powiedział Konohamaru. - To przyjaciel
mojego dziadka, który zgodził się na trenowanie ciebie. Toshiro jest mistrzem w
używaniu Jutsu żywiołu wody i kontroli nad chakrą, więc nauczy cię wielu
przydatnych technik.
- Świetnie, ale dlaczego to nie ty mnie trenujesz? - spytałem
zjadliwie. O wiele swobodniej czułem się w towarzystwie Sarutobi’ego.
- Mam ważną misję, która potrwa kilka miesięcy. Nie chciałbym
zatrzymywać twojego treningi na tak długi czas, więc załatwiłem ci kogoś
innego. Być może ćwiczenia okażą się bardziej skuteczne – wyjaśnił. Pożegnałem
się z nim zawiedziony. Konohamaru uśmiechnął się, zarzucił plecak przez ramię i
odszedł.
Mój nowy trener dokonywał w tym czasie dokładnych oględzin mojej
osoby. Kiedy Konohamaru nie było już w siedzibie, odezwał się:
- A więc opowiedz coś o sobie młodzieńcze, żebyśmy mogli się
lepiej poznać. Później ja opowiem ci nieco o sobie - zaproponował staruszek.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Nastała niezręczna cisza. Toshiro cały czas
czujnie mnie obserwował. Wyglądał nieco przerażająco.
Wciąż nie potrafiłem zebrać się w sobie.
- Dobrze widzę, że jest ci ciężko. To może ja zacznę – przerwał,
uśmiechnął się, po czym kontynuował – Nazywam się Toshiro Nagara, mam
sześćdziesiąt trzy lata i mieszkam w tej wiosce całe życie. Jestem jednym z
najstarszych Jonnin’ów w Konoha. Pochodzę z klanu Nagara, który charakteryzuje
się wodnymi technikami. Brałem udział w drugiej i trzeciej Wielkiej Wojnie
Shinob. Lubię sushi i gohanmono. Mam nadzieję, że będzie się nam dobrze
współpracować – powiedział i ponownie się uśmiechnął. Jego wypowiedz poprawiła
mi nieco humor. Imię, wiek, zainteresowania… Szablon rozmowy zapoznawczej
wydawał się prosty, więc prędko odhaczyłem każdy punkt. Opowiedziałem mu
również o moich problemach nad kontrolą chakry. Postanowił, że od razu udamy się
na miejsce mojego treningu. Gdy dotarliśmy mężczyzna rozejrzał się po okolicy,
po czym stwierdził, że przemierzał te rejony setki razy, ale nigdy w życiu nie
był w tym miejscu
Trening się rozpoczął. Na samym początku mistrz Toshiro obwieścił:
- Skup chakre w stopach i wejdź na powierzchnię wody.
Od razu wykonałem jego polecenie. Zdziwiło mnie jednak, że kazał
mi wykonać takie proste ćwiczenie. Staruszek kontynuował
- Dobrze teraz użyj Mizu jutsu burasuto.
Po raz kolejny wykonałem jego polecenie i stworzyłem ogromny
strumień wody. Mistrz zdziwił się nieco. Zapewne pierwszy raz widział taki duży
strumień wody u nowicjusza, przynajmniej tak mi się wydawało. Przyjrzał mi się
uważnie.
- Chyba już wiem w czym problem. Proszę cię teraz stwórz jednego
porządnego wodnego klona. Jesteś w stanie to zrobić? -spytał
- Potrafię stworzyć trzy! – odkrzyknąłem dumnie.
- Dobrze, ale ja proszę tylko o jednego – oznajmił. Cały czas
stojąc na powierzchni wody zacząłem tworzyć wodne ciało i przekazywać do niego
swoją chakre. Nagle straciłem panowanie nad energią w nogach i runąłem do wody.
Toshiro zaśmiał się, gdy ciecz rozbryzgała się dookoła.
- Młodzieńcze wiesz, że gdyby nie chakra klanu Haru nie byłbyś w
stanie nawet chodzić po wodzie – oznajmił. – Twoim najgorszym problemem jest
to, że gdy musisz wykonać kilka czynności związanych z kontrolą chakry skupiasz
się tylko na jednej przez co tracisz kontrolę nad pozostałymi. Znam dobre
ćwiczenie, dzięki któremu będziesz w stanie poprawić swoją kontrole i dodatkowo
wzmocnić zmysły. Zajmiemy się tym jutro. Teraz skupmy się tylko na tym
ćwiczeniu. Spróbuj powtarzać do póki nie uda ci się wytworzyć pięciu wodnych
klonów stojąc na powierzchni wody.
- Ale czemu nie możemy zająć się tym ćwiczeniem, o którym
wspominałeś?
- Wydaję mi się, że będzie ono dla ciebie nieco nieprzyjemne, więc
wolę przełożyć go na jutro – wyjaśnił, podszedł do drzewa, ułożył się po nim
wygodnie, a kilka minut później do mych uszu doszły ciche pochrapywania. To ma
być wielki Shinobi?, pomyślałem ironicznie, koncentrując się na treningu.
Toshiro spał trzy godziny. Przez ten czas nieprzerwanie ćwiczyłem.
Gdy się obudził powiedział, że chciałby zobaczyć rezultaty mojego treningu.
Stanąłem na powierzchni wody, zrobiłem kilka wydechów, po czym zacząłem tworzyć
pierwszego klona. Udało mi się. Jednak miałem już pewne trudności w kontroli.
Mistrz uśmiechnął się. Chyba był ze mnie zadowolony, pomyślałem. Po chwili
powiedział:
- Dobrze, a teraz niech zaatakuje mnie twój klon.
Kopia ruszył w kierunku Toshiro, jednak zanim zbliżyła się do
niego, rozpłynął się, a ja z powrotem wylądowałem w wodzie. Nie kontrolowałem
go wystarczająco dobrze. Byłem wściekły. Toshiro oznajmił:
- Poczyniłeś postępy młodzieńcze. Szczerze mówiąc twoja kontrola
jest nadal cherlawa, ale po moim treningu stanie się ona twoją mocną stroną,
uwierz mi. Jednak celem tego ćwiczenia nie było tylko wzmocnienie twoich
umiejętności kontrolowania. Czy coś zauważyłeś? - spytał
- Nic szczególnego mnie nie zaciekawiło podczas treningu –
odpowiedziałem – Czy to źle?
-Nie, ale chodziło mi o to, że kontrola chakry różni się od
kontroli wody. Chakre kontrolować jest o wiele łatwiej, dlatego następnym celem
naszego treningu będzie nauczenie się tego.
- Dobrze, rozumiem. Więc co mam zrobić?
- To będzie bardzo proste ćwiczenie. Będzie ono wymagało od ciebie
tylko skupienia. Połóż się w wodzie – powiedział. - Co czujesz?
- Woda jest wilgotna i wpływa mi do uszu – odpowiedziałem
- Dobra, a teraz słuchaj mnie dokładnie. Aby dobrze kontrolować
wodę trzeba się w nią wczuć. Zamknij oczy, postaraj się stać jednością z
żywiołem. Traktuj ją jako część siebie. Nie myśl o niczym, oczyść swój umysł.
Jesteś tylko ty i woda.
Leżałem tak około piętnastu minut. Wydawało mi się, że częściowo
udało mi się zrobić to, o czym mówił Toshiro. Jednak nie da się opisać uczucia
jakiego wtedy doświadczyłem. Poczułem się jak zupełnie inny człowiek. Czułem
się tak jakbym leżał tak od lat i woda, która mnie otaczała byłą częścią mojego
ciała. Czułem każdą krople. Spodobało mi się to. Chciałem leżeć tak jak
najdłużej. Mistrz uznał jednak, że piętnaście minut mi wystarczy i wyciągnął
mnie z wody. Popatrzył na mnie z dumą w oczach i powiedział:
- Gratulacje, udało ci się zjednoczyć z wodą za pierwszym razem.
Wbrew pozorom masz talent do jej kontroli. Wygląda na to, że Konohamaru
słusznie cię ocenił.
- To wspaniałe uczucie. Czułem się jakbym leżał tam całe życie.
- Wiem, wiem. Jeżeli będziesz robił to codziennie przez dwie
godziny, lub dłużej, twoje umiejętności szalenie wzrosną – wyjaśnił, na co
skinąłem wesoło głową.
Zaczęło się robić późno. Rozpoczęliśmy drogę powrotną do domu.
Przez cały czas rozmawiałem z Toshiro o technikach, które poznam i wielu innych
rzeczy dotyczących świata Shinobi. Ten dzień był cudowny. Zapomniałem o
wszystkich problemach jakie miałem. Nie wiedząc czemu, wydawało mi się, że
Shigeru gdzieś tam we mnie też jest szczęśliwy i z niecierpliwością czeka na
kolejne spotkanie.
Następnego dnia z samego rana udałem się na miejsce mojego
treningu.
Na miejsce dotarłem dużo wcześniej przed mistrzem Toshiro, który
zapewne jeszcze nie wyszedł z domu. Postanowiłem przećwiczyć formy, które
pokazał mi on poprzedniego dnia. Na pierwszy ogień poszło ćwiczenie z klonami.
Wszedłem na rzekę i zacząłem formować znaki rękoma. Błyskawicznie pojawiła się
obok mnie moja kopia. Wiedziałem, że aby trening był skuteczniejszy klon musiał
cały czas się poruszać. Tym razem nie straciłem kontroli nad chakrą umieszczoną
w stopach i udało stworzyć mi się drugiego klona, który zaczął walczyć z tym
stworzonym na początku. Wydawało mi się, że kontrola walczących kopii jest
dobrym sposobem na wzbogacenie treningu. Później wszedłem do wody i położyłem
się w niej. Wykonałem wszystkie zalecenia Toshiro z poprzedniego dnia i
oczyściłem umysł. Po chwili znów czułem to wspaniałe uczucie. Jednak tym razem
było o wiele głębsze. Wczoraj podczas powrotu dowiedziałem się, że czym częściej
będę starał się to robić tym lepiej ,,zjednoczę” się z wodą.
Leżałem tak około dwóch, trzech godzin zanim zjawił się staruszek.
Był zadowolony widząc, że przyszedłem przed czasem i ćwiczyłem. Przyszła pora
na trening Toshiro. Cały czas zastanawiałem się na czym będzie polegał. Miał
być czymś niezwiązanym z wodą, a więc zapewne będzie to trening nad kontrolą
chakry. Rozkazał mi wziąć Kunai, po czym podszedł do mnie i powiedział:
- Woda jest żywiołem, który wymaga bardzo dokładnej kontroli
chakry. Musisz wiedzieć, o każdej komórce swojego ciała, której przekazujesz
chakre - Podszedł do mnie i sypnął mi jakimś proszkiem w oczy. Momentalnie
oślepłem. Byłem zdziwiony i zdenerwowany.
- Co robisz?! Dlaczego mnie oślepiłeś? – krzyknął rozgniewany.
- Spokojnie, nie złość się tak, to część treningu – oznajmił. – A
teraz słuchaj mnie uważnie. Oczy są bardzo przydatne człowiekowi, ale nie
możesz polegać tylko na nich, wyłączając inne zmysły. Istnieje wiele technik,
które mają na celu oszukanie oczu przeciwnika. Nauczę cię teraz jak się przed
nimi bronić.
- Ale to miał być przecież trening nad kontrolą chakry
- I jest. Słuchaj jeszcze nie skończyłem. Aby wzmocnić pozostałe
zmysły musisz skupić w nich swoją chakre. To samo tyczy się oczu. Jeżeli
nauczyć się kontrolować dokładnie chakre będziesz mógł dwudziestokrotnie
wyostrzyć zmysły, a w przypadku twojej energii możliwe, że pozwoli ci ona
widzieć chakre innych. Teraz będę cię atakował. Nic nie widzisz więc skup w
sobie energię i obroń się przed moimi atakami.
- Co?! To niemożliwe!
- Spróbuj – powiedział, po czym umilkł. Wyciszyłem się,
nagromadziłem chakre i skupiłem ją w uszach, nosie oraz innych częściach
swojego ciała. Usłyszałem szmer za mną, odwróciłem się. Nagle poczułem
uderzenie w plecy. Upadłem na ziemię.
- Dałeś się nabrać. Rzuciłem nożem Kuani w tamtym kierunku, aby
odwrócić twoją uwagę i zaatakować cię od tyłu. Musisz się bardzo starać. Jeżeli
nie umiesz zablokować mojego ciosu postaraj się go uniknąć. Nie zapomnij o
wprowadzeniu chakry do nóg i rąk.
I tak próbowałem. Minęło kilka godzin, a mi udawało się uniknąć
kilka ciosów Toshiro. Czułem jak ilość mojej chakry wzrasta z minuty na minutę.
Potrafiłem wyczuć lecący nóż Kunai, czy też shuriken. Pojedyncze ataki pięścią
i nogą jednak nadal sprawiały mi problem. Nagle usłyszałem szum wody -wyglądało
na to, że staruszek zaczyna to traktować coraz bardziej poważnie.
- Trzymaj się na baczności, młodzieńcze! Teraz mam zamiar używać
Jutsu. Ty też możesz wykorzystać swoje techniki – To powiedziawszy, wykonał technikę
wodnego smoka. Byłem przerażony. To potężne Jutsu dla zaawansowanych, a ja
miałem jej uniknąć, na dodatek ślepy. Toshiro chyba przesadza, pomyślałem.
Wodny smok był coraz bliżej. Czułem go bardzo wyraźnie. Nie wiedziałem czemu,
ale potrafiłem wyobrazić sobie wygląd stwora. To chyba zasługa pojednania się z
wodą.
Nie wiedziałem co robić. Nie dam rady uciec takiej technice, a
przyjęcie jej na siebie, lub próba jakiegokolwiek sparowania jest samobójstwem.
Nagle przypomniała mi się moc, której użyłem do walki z Shinobi Skały. Ten
zielony płomień mógł być jedyną rzeczą mogącą powstrzymać tę technikę. Nagle
momentalnie przejrzałem na oczy. Cały płonąłem tą mocą. Byłem zdumiony.
Poprzednim razem czułem się z dziesięć razy słabszy. W moją stronę kierował się
ogromny wodny potwór. Bez zastanawiania postanowiłem użyć Mizu jutsu burasuto.
Z moich ust wystrzelił ogromny strumień. Nie była to jednak woda. Widząc moją
technikę Toshiro zneutralizował własne Jutsu i bardzo szeroko otworzył usta. W
miejscu substancji, którą wystrzeliłem była teraz bardzo głęboka dziura. Moc
zniknęła, upadłem na ziemię. Toshiro momentalnie do mnie podbiegł. Krzyknął:
- Co się stało! Co to za moc?
- Nie wiem. Wydaje mi się, że to moc klanu Haru. Do końca nie
opanowałem jej działania.
- Jakim cudem wytworzyłeś kwas? – spytał rozgorączkowany.
- Co? Jaki kwas? To coś zielonego to był kwas?! - zapytałem
oszołomiony
- Przecież to ty go stworzyłeś. Czyżbyś nigdy wcześniej nie używał
tej mocy? - zapytał
- Raz podczas eskorty tego mnicha. Ale ja chciałem użyć tylko
wodnego podmuchu.
- Bardzo ciekawe. Twoja umiejętność musiała zmienić właściwości
Jutsu, którego użyłeś – wyjaśnił. To ostatnie słowa jakie pamiętam,
najprawdopodobniej zemdlałem.
Obudziłem się w szpitalu. Nade mną stała Sakura. Jeden z
najlepszych Medyków w wiosce, obok mnie siedział Toshiro, a w drzwiach stał
Hokage. Widząc mnie przytomnego Naruto powiedział:
- No, nareszcie się obudziłeś.
- Jak długo byłem nieprzytomny? – spytałem
- Około czterech godzin – odparła Sakura
- Przez ten czas wraz z Hokage ustaliliśmy nieco na temat twojej
techniki. Okazało się, że dzięki temu płomieniowi siła twojej chakry wzrasta.
Ma on również umiejętności modyfikowania Jutsu. - powiedział Toshiro
- Radzę ci jednak tego nie używać, przynajmniej na razie –
poradził Szósty
- Dlaczego? Czy czymś to grozi? - zapytałem
- Spójrz na siebie. Leżysz w szpitalu. Poprzednim razem też tu
wylądowałeś po użyciu tego Jutsu – odrzekła Sakura
- Chodzi o to, że nie radzisz sobie zbyt dobrze z kontrolą chakry.
A kontrolowanie takiej ilości potężnej mocy może być dla ciebie niebezpieczne –
wyjaśnił Toshiro
- A więc mam tego nie używać? - spytałem niepewny tego, co przed
chwilą usłyszałem
- Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby po zakończeniu naszego
treningu, mogłeś swobodnie używać tej tajemniczej techniki – oznajmił Toshiro
- Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie Mitsuo. Chodzi o Shigeru
- A o co dokładnie chodzi? - zapytałem
- Czy pojawił się ponownie?
- Nie, powiedział mi, że odnowa sił zajmie mu kilka miesięcy –
odpowiedziałem
- Rozumiem. To wszystko co chciałem wiedzieć – powiedział Hokage i
opuścił pomieszczenie.
- Sakura-san, kiedy będę mógł wrócić do domu?
- Właściwie nic ci nie jest. Straciłeś tylko przytomność. Możesz
wrócić nawet teraz – Po tych słowach równie wyszła. Toshrio został ze mną
jeszcze na około pół godziny. Rozmawialiśmy o dalszych etapach trening.
W szpitalu zostałem do godziny siódmej, spakowałem się i poszedłem
do domu. W sumie to Shuzo nadal nie wrócił, pomyślałem. Całą drogę wydawało mi
się, że ktoś mnie śledzi. Była to niska osoba w szarym płaszczu. Uznałem za
przypadek fakt, że kieruje się w tą samą stronę co ja, a gdy się odwrócę
panicznie się chowa. Nawet gdyby mnie śledziła, nie wyglądała na nikogo
groźnego. Właśnie znalazłem się przed swoim domem. Rozejrzałem się dokładnie.
Postać stała za ścianą pobliskiego budynku i cały czas patrzyła w moją stronę.
Udałem, że tego nie widzę i wszedłem do domu. Przywitałem się z mamą i usiadłem
do stołu.
- Długo cię dziś nie było. Czyżby trening się przedłużył? –
zapytała. Wyglądała jakby nic nie widziała o tym, że ponownie trafiłem do
szpitala, więc postanowiłem jej nie martwić.
- Tak. Shuzo jest w domu? – zapytałem chcąc zmienić temat
- Nie, jeszcze nie wrócił. Zaczynam się martwić - odpowiedziała.
Szczerze mówiąc ja też byłem już nieco zaniepokojony. Shuzo powinien wrócić
kilka dni temu.
Dość długo rozmawiałem z mamą. Opowiadała mi o najdziwniejszych
rzeczach. Postanowiłem ją o coś spytać :
- Mamo, mogłabyś opowiedzieć mi coś o tacie? – spytałem mając
nadzieje, że tym razem czegoś się dowiem
- Nie mam o nim nic ciekawego do powiedzenia – odpowiedział, po
czym kazała mi pójść spać. Poszedłem więc do siebie. Następnego dnia wstałem
dość wcześnie. Ubrałem się i wyszedłem z domu. Miałem zamiar udać się na
miejsce mojego treningu. Szedłem powoli. Nagle znów zobaczyłem postać z
wczoraj. Na mój widok schowała się, a kilka sekund później ruszyła za mną.
Skręciłem w bardzo długą i wąską uliczkę. Poszedł za mną. Po kilku minutach
ponownie się obejrzałem. Postać
cały czas mnie śledziła. Odwróciłem się i krzyknąłem:
- Hej, ty! Dlaczego wciąż mnie śledzisz?
Postać zaczęła panicznie wrzeszczeć i uciekać. Ruszyłem dalej. Po
chwili byłem już przy bramie wioski. Wychodząc zauważyłem Reire biegnącą w moją
stronę
- Mitsuo zaczekaj – krzyknęła. Zatrzymałem się
- O co chodzi?
- Hokage kazał mi przekazać, że... - przerwała i zaczęła dyszeć ze
zmęczenia.
- Co Hokage chciał mi przekazać?
- Chodzi o twojego brata - odrzekała
- Co z Shuzo? Co się stało? – zalałem ją pytaniami.
- Nasz oddział w Kraju Wodospadu został zaatakowany przez Shinobi
Skały. Prawdopodobnie nikt nie przeżył. Bardzo mi przykro
- Co?! To niemożliwe Shuzo, nie mógłby... - nie potrafiłem nawet
wymówić tego słowa. Byłem przerażony.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOhayo! Jestem Uruha! Miło mi cię poznać! (szczerzy się)
OdpowiedzUsuńZabrałam się za czytanie twojego bloga. Bardzo mi się podoba. To że stworzyłeś nową rzeczywistość bardzo mi się podoba. W pierwszym rozdziale wszystko jest doskonale napisane. Przebieg walki podobam mi się najbardziej. To co stało się z mnichem jest ciekawe i podoba mi się. Drugi. Tak chyba drugi. Rozmowa z mnichem. Lubie duchy i inne paranormalne rzeczy. Zwłaszcza w FanFicach o Naruto. (uśmiecha się szeroko) Trzeci. Trening bardzo mi się podobał. Mogę powiedzieć że Kekkei Genkai klanu Haru bardzo mi się podoba. Przechodząc do treningu. Żywioł Wody. Suiton. Kocham <3 Od dziecka lubiłam ten żywioł. Długość twoich rozdziałów jest spoko. Lubie długie jak i krótkie. Lecisz z fabułą i to mi się podoba.
Co się stało z JEGO bratem! (wrzeszczy) Suminasei (odchrząka). Jestem tego bardzo ciekawa. Takie dwie propozycje. Mógł byś bardziej opisywać pomieszczenia i techniki. Ale nie musisz. Końcówki. Sama też dobrze wiem że blogger zmienia bo sama tak mam. Jednak bez zmian wszystko jest czytelne i zrozumiałe. Styl twojego pisania mi się podoba. Chciałabym otrzymywać powiadomienia na moim blogu.
unowned-demon.blogspot.com
Pisze historie o Akatsuki i mam nadzieje że przypadnie ci do gustu. Wiem że nie tak bardzo jak moje do twojego.
Do następnej środy będziesz u mnie polecanym blogiem! To tyle ode mnie.
Jaa! (dziaa) Uruha!
Bardzo dziękuję za tak pozytywną ocenę mojego bloga :D. Na pewno postaram zwrócić więcej uwagi na techniki i pomieszczenia. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały zostaną przyjęte równie dobrze jak poprzednie. Z chęcią zajrzę na twojego bloga i przeczytam kilka rozdziałów. Jeszcze raz dziękuję.
UsuńPozdrawiam :)
Rozdział Trzeci Już na unowned-demon.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu zaznajomiłam się z treścią bloga i muszę przyznać, że czuję powiew świeżości. Wyczytałam, że jesteś "autorem", a nie "autorką" i to widać po sposobie pisania. Masz inny styl. Fabuła jest dość interesująca, prowadzisz ją dość szybko, zatrzymując się tylko na ważniejszych szczegółach. Nie prowadzisz rozmów o niczym, ale piszesz te, które wnoszą coś sensownego. Dialogi są zazwyczaj adekwatne do wieku, chyba że w chwilach wyjątkowych - styl próbujesz kreować na bardziej patetyczny. Postaci nie wyrażają się jak idioci, ale też nie ma przemądrzałych, wszechwiedzących dzieci. Rozdziały są długie, a błędów nierażąca ilość.
OdpowiedzUsuńW związku z powyższym chciałabym Cię zaprosić do http://katalog-naruto.blogspot.com/ - największego spisu fanfików o tematyce Naruto. Naszą ostatnią inicjatywą, która dopiero wkrótce zostanie wdrożona w życie, jest przeprowadzanie wywiadów. Ja chciałabym przeprowadzić wywiad z Tobą. Warunkiem jest jedynie dołączenie do spisu. Ponawiam zaproszenie. Gdy już dołączysz, odezwę się ponownie.
PS Wywiad jest swego rodzaju reklamą dla autora bloga. ;)
Pozdrawiam,
Nikumu.
Bardzo dziękuję za zaproszenie do Katalogu Naruto. Zgłoszę się tam w najbliższej przyszłości. Co do wywiadu nie jestem jeszcze pewien. Na pewno chciałbym się dowiedzieć o nim trochę więcej.
UsuńPozdrawiam
Oczywiście. Wywiad odbywałby się jak normalna rozmowa na jakimś komunikatorze - zależy już od rozmówcy. Odpowiadasz na pytania, możesz sam powiedzieć coś od siebie. Mówisz na luzie. Rozmowę potem przekształcę w bardziej oficjalną formę (oczywiście bez przesady) i taki tekst podeślę Ci na maila do autoryzacji. Coś Ci się nie podoba - wykreślamy, chcesz coś zmienić - zmieniamy. Dopiero po pełnej akceptacji z Twojej strony, wrzucamy tekst na katalog, gdzie na stronie głównej z pewnością zawiesi na nim oko sporo odwiedzających.
UsuńW wywiadzie na pewno nie będzie pytań typowo osobistych. Mogę krążyć wokół tego "skąd pomysł?", "z kogo bierzesz przykład?" itp.
Niestety nie poczęstuję Cię kawą i ciasteczkami, no chyba że jesteś z woj. pomorskiego ;)
Dzięki za przybliżenie mi trochę tego wywiadu. Jak wcześniej już napisałem nie jestem jeszcze co do niego pewien. Wydaje mi się jednak, że na niego przystanę i dzięki temu przybędzie mi kilku czytelników :)
UsuńJak się zdecydujesz, to daj znać. Na katalogu jest podany kontakt ze mną.:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńRozdział 4 "Jestem mordercą"
OdpowiedzUsuń[unowned-demon.blogspot.com]
Ej, jestem pozytywnie zaskoczona, bo nieczęsto spotyka się chłopaka piszącego opowiadanie ;) Przeczytałam wszystko co się na razie ukazało i naprawdę miło się czyta. Jak mogłeś zabić mu brata? Mimo, że gościa nie znałam to zaczynałam go lubieć ;C Gościsz u mnie w linkach.
OdpowiedzUsuń[darkxleaf.blogspot.com]
Ciesze się, że ci się podoba. :)
Usuń