środa, 13 marca 2013

4. Podróż do Suny


,,Bo ten, kto raz nie złamie w sobie tchórzostwa, będzie umierał ze strachu do końca swoich dni”
Andrzej Sapkowski
Od razu udałem się do siedziby Hokage. Byłem bardzo zły, przed chwilą dowiedziałem się, że oddział mojego brata został pokonany w walce. Cały czas wierzyłem, że to może być pomyłka. Jednak to było tylko złudzenie. Przed drzwiami zatrzymał mnie asystent Szóstego i powiedział:
- Pan Naruto ma teraz bardzo ważne spotkanie. Nie możesz tam wejść.
Zupełnie go ignorując wtłoczyłem się do pomieszczenia. Przy biurku Hokage siedziała pani Sakura wraz ze starszyznom wioski i kilkoma Jonin'ami. Zauważyłem wśród nich Toshiro. Wszyscy byli bardzo zdziwieni na mój widok.
- Co się stało z oddziałem mojego brata?! – krzyknąłem.
Naruto milczał. Do sali wbiegł asystent, który przedtem próbował mnie zatrzymać.
- Bardzo przepraszam – dygnął. – Dzieciak uciekł mi sprzed nosa. Zaraz go stąd wyprowadzę .
- Nie, zostaw go. Ma prawo wiedzieć co się wydarzyło – odpowiedział Hokage, nakazując mu wyjść. Następnie wysunął palec wskazujący w stronę krzesła, gdzie ruchem brody polecił mi się usadowić. Wykonałem jego polecenie. - Wczoraj wieczorem oddział dziewiąty stacjonujący w kraju Wodospadu został zaatakowany przez Shinobi Skały. W chwili ataku straciliśmy kontakt z nimi. Nie mam pojęcia czy ktoś przeżył, ale gdyby komuś się udało powinien się z nami skontaktować – Wszyscy zaczęli się na mnie gapić. Najwyraźniej oczekiwali jakieś reakcji.
- Trzeba tam kogoś wysłać jak najszybciej – zasugerowałem.
- Sasuke wraz z paroma innymi Jonin'ami już wyruszyli
- Też chcę iść.
- Masz trudności z kontrolą chakry. Nawet gdyby Hokage pozwolił ci wyruszyć, nie przeżyłbyś tej wyprawy - rzekł Toshiro. Mój gniew przerodził się nagle w ogromny smutek. Dotarło do mnie, że Shuzo może zginąć, a przez wioskę byłem bezsilny. Ledwo powstrzymywałem łzy, a w wyniku odruchu warunku upadłem na kolana i skinąłem się.
- Proszę uratuj mojego brata! Uratuj go! Nie mogę go stracić. Nie licząc matki to moja jedyna rodzina.
Hokage zdziwił się, widząc jak bardzo pragnę powrotu brata. Podniósł mnie i powiedział:
- Zrobiłem wszystko, co mogłem. Wiele osób było przeciwne wysyłaniu wsparcia dziewiątemu oddziałowi – przerwał, zamyślił się, a po kilku dłużących się sekundach kontynuował: – Jeżeli aż tak zależy ci na swoich bliskich musisz być w stanie ich obronić. Trenuj i stań się silniejszym dla nich.
Minęło kilka minut nim zdążyłem się pozbierać, podziękować Hokage i wyjść. W głowie ciągle słyszałem jego słowa „stań się silniejszym”. Nagle usłyszałem czyiś głos. Zlustrowałem przestrzeń dookoła i w pierwszej chwili nic nie przykuło mojej uwagi. Dopiero później na ławce niedaleko mnie zauważyłem postać. Domyśliłem się, że to Shigeru. Podszedłem do niego i usiadłem obok. Widać było, że jego chakra nie odnowiła się jeszcze na tyle, żeby mógł ze mną rozmawiać, mimo to postanowił się za mną skontaktować. Pewnie dowidział się o Shuzo.
- Nie martw się twój brat jest silny na pewno jeszcze walczy – spróbował dodać mi otuchy.
- Co ty możesz o nim wiedzieć? Nigdy go nie spotkałeś, a ja również nie miałem z nim kontakt odkąd jesteś we mnie – przerwałem i zastanowiłem się nieco. Shigeru miał rację; Shuzo nie poddałby się nawet gdyby miał walczyć sam z całym oddziałem wroga. Mnich rozejrzał się i powiedział przyciszonym głosem:
- Kto to jest? Znowu cię śledzi.
Obejrzałem się. Ujrzałem znajomy płaszcz i równie paniczny krzyk, sugerujący czyjąś ucieczkę.
- To jakiś dziwak. Zawsze ucieka gdy na niego spojrzę.
- Niemniej jednak powinieneś zbadać tę sprawę.
- Teraz nie mam na to najmniejszej ochoty. Mam nadzieję, że Shuzo przeżyje – powiedziałem chyba sam do siebie. Shigeru widocznie nad czymś się zastanawiał. Po chwili zapytał:
- Co się stało ze zwojem?
- Zwój leży u mnie w szafie. Rozwinąłem go. Zawartości chroni jakaś pieczęć. Wiesz coś o tym?
- Możliwe. Ale zanim powiem ci jak poznać zawartość musisz wiedzieć, że dotyczy ona częściowo twojego klanu.
- Dlaczego częściowo? - zapytałem wyczuwając coś niepokojącego
- Nie ma sensu ci tego tłumaczyć. Nie znam zawartości ale wiem, że tyczy się ona dwóch klanów
- Jednym jest Haru, a drugim?
- A więc… - Shigeru zniknął. Chyba skończyła mu się chakra i nie mógł dłużej przebywać w tym świecie. Cholera! Chciałem wiedzieć jaki klan ma zaszczyt dzielić techniki z klanem Haru. Wstałem i ruszyłem w stronę domu. Nie widziałem nikogo za sobą. Chyba dał sobie spokój, pomyślałem.
W domu zastałem płaczącą mamę. Musiała dowiedzieć się o oddziale dziewiątym. Bez słowa poszedłem do swojego pokoju. Otworzyłem szafkę i wyjąłem tajemniczy zwój
- Ciekawe co kryje się pod tą pieczęcią – powiedziałem sam do siebie. Nawet nie pamiętam kiedy zasnąłem. Spałem do godziny dziesiątej następnego dnia. Obudziła mnie mama, która chciała mnie powiadomić o wizycie Taiza i Jira w naszym domu. Szybko umyłem się i przebrałem, po czym zszedłem na dół. Obaj moi przyjaciele mieli przy sobie plecaki. Widząc mnie Taizo zapytał:
- Czemu jeszcze nie gotowy ?
- O co ci chodzi? Przed chwilą wstałem – zacząłem szukać w pamięci czy o czymś nie zapomniałem.
- Przecież o dziesiątej mieliśmy wyruszyć. Hokage nic ci nie powiedział? - zapytał Jiro .
- Nie, nic nie mówił.
- Dobra, spakuj się szybko. Szczegóły misji wyjaśnię ci w jej trakcie.
Pięć minut później byłem już gotowy. Pożegnałem się z mamą i wyszedłem.
- A więc, co mamy zrobić?
- Mamy się udać do Kraju Wiatru na spotkanie z Kazekage.
- Po co ? - zapytałem
- Mamy mu przekazać jakieś dokumenty dotyczące Egzaminu na Junin'a
- Ale to dopiero za pół roku.
- Możliwe, że przez konflikt z Wioską Ukrytą w Skale egzamin zostanie przyśpieszony, ale to jeszcze nic pewnego – wyjaśnił Jiro. Starałem się zachowywać w miarę normalnie, jednak ciągle miałem w głowie Shuzo. Nagle nasunęło mi się kolejne pytanie.
- Mówisz, że my, trójka genin'ów mamy dostarczyć bardzo ważny dokument piątemu Kazekage?
- Nie, będziemy pod dowodzeniem jakiejś Kunoichi. Mamy się z nią spotkać przy głównej bramie wioski – odpowiedział Taizo.
Właśnie dotarliśmy do bramy, Zauważyłem Reirę stojącą obok jakiejś blondynki, która pewnie miała nami dowodzić. Cała nasz trójka podeszła do niej. Dziewczyna przywitała się z nami promiennie.
- Nazywam się Ayako Mizuno. Mam szesnaście lat i pół roku temu zostałam Junin'em. A teraz wy przedstawcie się. Reirę już znam.
Po kilku minutach Ayako wiedziała o nas aż za dużo. Wyruszyliśmy. Przez pierwszą godzinę drogi dziewczyna opowiadała nam o misji, później zaczęła opowiadać trochę więcej o sobie. Dowiedzieliśmy się mniej więcej o jej trzech nieudanych próbach zaliczenia egzaminu. Okazało się również, że zostaliśmy wybrani do tej misji, ponieważ Hokage chciał, aby Ayako przetestowała swoje umiejętności przywódcze. Dziewczyna dokładnie zaplanowała całą podróż wliczając w to noclegi, przerwy na posiłek, a nawet na potrzeby fizjologiczne. Torbę z dokumentami nosiła cały czas przy sobie. Widać było, że ta misja jest dla niej bardzo ważna. Dla mnie jednak nie miała najmniejszego znaczenia. Szliśmy całe popołudnie. Przypomniało mi się jaki byłem zły, kiedy ostatnim razem nikt nas nie atakował, ale wtedy nie wiedziałem jeszcze co może się stać podczas walki. Zeszliśmy z głównej drogi i powędrowaliśmy w głąb lasu.
- Suna jest w innym kierunku, a my zeszliśmy z głównej drogi… Dlaczego? - zapytała Reira. Jak zwykle była zbyt bystra.
- W tym lesie przenocujemy.
- Przecież kawałek dalej jest wioska. Dlaczego nie zatrzymamy się tam? – zaproponował Taizo
- Wrogowie Konohy mogą wiedzieć o tej misji i chcieć przejąć dokumenty związane z egzaminem, aby opóźnić rekrutację Junin'ów. Pomyśleliście w ogóle o tym?
- Wiesz, chyba traktujesz tą misję nieco zbyt poważnie. Gdyby to było tak ryzykowne zadanie, pewnie wysłaliby kogoś silniejszego – Jiro westchnął przeciągle, zmęczony przeraźliwą obsesją dziewczyny na punkcie czyhających niebezpieczeństw.
- Ostatnim razem miało być równie bezpiecznie – powiedziałem. – Jestem za noclegiem w lesie.
Jiro i Reira spuścili wzrok. Widocznie przypomnieli sobie tamtą bitwę. Przeszliśmy kawałek i znaleźliśmy się na niewielkiej polanie, otoczonej z wszystkich stron gęstymi zaroślami.
- Czy ktoś tu używa stylu ziemi?
- Myślałem, że ty Ayako. Przynajmniej tak wcześniej nam mówiłaś - powiedział Taizo.
- No tak, ale ja dopiero rozpoczęłam naukę tego żywiołu chakry. I wszystko co mogę zrobić to niewielka ściana z ziemi, lub dół.
- Ja posiadam chakrę żywiołu ziemi, ale nie potrafię jeszcze używać tego stylu.
- Świetnie – rzekła dziewczyna – To bardzo proste, nauczę cię. Wystarczy uformować tę pieczęć.
Ayako zaczęła formować znaki dłońmi, po czym stworzyła blok ziemi mniej więcej gruby na pół metra i wysoki na jeden. Jiro nadaremno próbował to powtórzyć.
- Nie martw się. Trochę potrenujesz i twoje umiejętności będą równe moim – poklepała go po ramieniu, po czym ponownie uformowała pieczęć i stworzyła drugi blok. Jiro dalej próbował.
- Taizo, Reira rozłóżcie pułapki w lesie, a ty Mitsuo rozbij namioty pośrodku polany. Gdy skończycie, zgłoście się do mnie po dalsze polecenia
- Tak jest – odpowiedzieliśmy chórem
Stworzyłem trzy wodne klony, aby ułatwić sobie zadanie. Bardzo szybko skończyłem swoje. Ayako stworzyła właśnie szósty blok ziemi, a Jiro coś w rodzaju jego miniaturki. Po chwili wrócił Taizo i Reira.
Cały wieczór wykonywaliśmy polecenia Ayako. Około godziny dwudziestej obóz był tak zabezpieczony, że nawet szczur nie dałby rady przejść cało. Jak można było się tego spodziewać cały nasz wysiłek poszedł nadaremno, bo nikt nie próbował nas zaatakować w ciągu nocy. Musieliśmy więc wcześnie wstać, aby pozbyć się wszystkich pułapek. Ponownie wyruszyliśmy około godziny dziewiątej. Pół godziny zajął nam powrót na właściwą drogę.
Dopiero koło południa natknęliśmy się na grupkę bandziorów czyhających na bezbronnych podróżników. Mężczyźni otoczyli nas. Było ich około dwunastu. Stworzyłem klona. Kilku rozsądniejszych z nich zdało sobie sprawę, że jesteśmy Shinobi i uciekli. Reszta rzuciła się na nas. Zacząłem walczyć. Kładłem jednego po drugim. Po pięciu minutach wszyscy leżeli na ziemi. Pokonałem pięciu, resztą zajęli się Taizo i Jiro.
- Tych dwóch było mądrych. Uciekli – oznajmiła rozbawiona Reira
- Mogą komuś donieś, że walczyli z nami! To mogli być tylko zwiadowcy! Musimy ich ścigać! - zaczęła panicznie wrzeszczeć Ayako.
- Daj spokój, lepiej ruszajmy – zaproponował Taizo – To byli zwykli bandyci. Nie mają nic wspólnego z Shinobi.
- Obyś miał rację. A więc śpieszmy się, bo jeszcze okaże się, że mam rację.
Wszyscy zgodziliśmy się i ruszyliśmy. Nasze tempo wzrosło dwukrotnie. Ponownie zatrzymaliśmy się dopiero przy granicy między krajem Ognia i krajem Wiatru. Tam nasz dowódca ponownie zarządził postój.
- Jak z waszym prowiantem? – zapytała Ayako. Wszyscy zajrzeliśmy do wnętrza plecaków.
- Starczy najwyżej na trzy dni – powiedziałem.
- Mój też – zgodził się ze mną Jiro
- Świetnie, został nam tylko jeden dzień drogi przez pustynię.
- Nie cierpię pustyń – oznajmiła Reira
- To już twój problem. Macie piętnaście minut na posiłek, toaletę i całą resztę – zarządziła Ayako. Czasu było mało, a do zrobienia bardzo dużo. Zaczęliśmy od obiadu o ile można było to tak nazwać. Dopiero później pojawił się dość spory problem. Jaki? Większość z nas miała dużą potrzebę skorzystania z toalety, a w budynku straży granicznej była tylko jedna toaleta. Toteż rozpoczęła się bójka kto pierwszy z niej skorzysta. Wspólnie uznaliśmy, że jako pierwsza powinna być Reira, ponieważ była dziewczyną. Później zaczęła obowiązywać zasada kto pierwszy ten lepszy. Oczywiście ja musiałem wyjść na tym najgorzej i byłem ostatni. W momencie kiedy wszedłem do toalety Ayako zarządziła wymarsz. Toteż musiałem się spieszyć, abym nie musiał ich zbyt długo ścigać.
Podróż przez pustynię nie była taka zła jak się wydawało. Co prawda, na początku musieliśmy przedzierać się przez piach ale później wpadłem na pomysł skupienia chakry w nogach. Przecież jeżeli jestem w stanie chodzić po wodzie to niby dlaczego nie mógłbym chodzić po piasku? Okazało się to świetnym pomysłem. Stworzyłem siedem wodnych klonów co było prawie moim limitem. I w ten sposób moją podróż do Suny zamieniłem na świetny trening kontroli chakry. Jiro zrobił to samo ze zwykłymi cienistymi klonami. Mimo tego, że nie miał takiego problemu z kontrolą chakry jak ja przed treningiem Toshiro sprawiało mu to niemałą trudność.
- Ja też chcę spróbować – oznajmiła Reira
- Przecież nie potrafisz tworzyć klonów – powiedział Jiro – Jak chcesz to zrobić?
- Mogę stworzyć swoje dwie iluzję(* Bunshin no Jutsu) - zaproponowała
- To musi być coś materialnego, co można dotknąć – pouczyłem ją. – A może użyjesz *Kawarimi no Jutsu .
- To bardzo dobry pomysł – dodał Taizo – Ale taki trening będzie bardzo mało efektywny .
- Trening to trening - wcięła się Reira, po czym zmieniła kawałek wyschniętej kłody w swoją kopię.
- Przestańcie się wygłupiać i skupcie na misji – rzekła ozięble Ayako.
- Nie przejmuj się tak do Suny został jeszcze tylko niecały dzień drogi. Jesteśmy na terytorium naszego sojusznika. Nic nam nie grozi – powiedział Taizo. Ayako nie odpowiedziała.
Pod wieczór zrobiło się bardzo zimno. A że nie mieliśmy przy sobie, żadnych cieplejszych ubrań. Strasznie marznęliśmy. Reira cały czas narzekała, że jej zimno, Jiro, że jest głodny. Ayako natomiast ledwo mogła utrzymać się na nogach. Była bardzo zmęczona. Przynajmniej tak nam powiedziała. Tylko ja i Taizo zachowywaliśmy się w miarę normalnie. Czułem się źle. Na siłę próbowałem rozpocząć jakąś rozmowę. Jednak nadaremno. Szliśmy w ciszy, a moje myśli cały czas krążyły wokół Shuzo. Wszyscy, może za wyjątkiem Ayako, wiedzieli, że najprawdopodobniej mój brat nie żyje, i że strasznie się tym smucę. Shigeru miał dużo racji mówiąc o tym, że Shuzo się nie podda. Mój brat nie jest głupi. Jeżeli liczba przeciwników była znacznie większa od wielkości ich oddziału na pewno się wycofali.
Potknąłem się i przewróciłem. Wszyscy spojrzeli na mnie.
- Co z tobą Mitsuo? Stałeś się jakiś taki smutnawy. To jest misja. Musisz trochę poważnieć i skupić się na otoczeniu. A nie spacerować zamyślony – wytknęła mi Ayako. Nie odpowiedziałem.
- Zostaw go. Ma prawo być smutnym – zaczęła mnie bronić Reira. – Stracił brata!
- Nieprawda! - krzyknąłem – Dlaczego wszyscy uważają, że Shuzo nie żyje!?! On jest silny. Silniejszy od wszystkich nas razem wziętych. On nie umarł! On ciągle walczy! Jestem tego pewien!
Wstałem, otrzepałem się i bez słowa ruszyłem do przodu. Widać było po twarzach moich kompanów, że są widocznie zdziwieni moją wypowiedzią. Od tego czasu wszyscy szli w ciszy. Przez ostatnią godzinę drogi mieliśmy jeden postój, podczas którego Ayako powtórzyła tylko swoje rozkazy. Gdy docieraliśmy do kotliny, która prowadziła do Wioski Ukrytej w Piasku atmosfera stała się nieco mniej napięta. Po rozmowie ze strażnikiem wkroczyliśmy do wioski, gdzie mieliśmy spotkać się z Kazekage.

8 komentarzy:

  1. Twój blog został nominowany przeze mnie do "Versatile Blogger Adward". Wszelkie informacje znajdziesz w zakładce "Nominacja: "Versatile Blogger Adward" " na http://unowned-demon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajna notka przez przypadek trafiłam na twojego bloga i stwierdzam że mi się tu podoba ;D mam tylko drobną prośbę mógłbyś zmienić kolor tekstu bo nic nie widać jak się czyta na telefonie bardzo proszę :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak prosiłaś zmieniłem kolor tekstu. Cieszę się, że ci się podoba

      Usuń
  3. Świetnego masz bloga! :3
    Zapraszam do mnie:
    sasuke-i-erin.blog.pl
    Dopiero zaczynam, mam nadzieję że się spodoba! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hello :) Widzę, że powoli się rozkręcasz. Ja dopiero zaczynam przygodę z pisaniem. Chętnie dodam cię do linków jako pierwszego na mej liście, hehe.
    Zapraszam też do mnie jeśli masz ochotę:
    neko-w-swiecie-shinobi.blogspot.com
    Prolog już jest... :D

    OdpowiedzUsuń
  5. 55 year old Information Systems Manager Thomasina Doppler, hailing from Beamsville enjoys watching movies like "Legend of Hell House, The" and Rappelling. Took a trip to Town Hall and Roland on the Marketplace of Bremen and drives a Bronco. mozesz szukac tutaj

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Statystyka