,,Bo
ten, kto raz nie złamie w sobie tchórzostwa, będzie umierał ze
strachu do końca swoich dni”
Andrzej
Sapkowski
Od
razu udałem się do siedziby Hokage. Byłem bardzo zły, przed
chwilą dowiedziałem się, że oddział mojego brata został
pokonany w walce. Cały czas wierzyłem, że to może być pomyłka.
Jednak to było tylko złudzenie. Przed drzwiami zatrzymał mnie
asystent Szóstego i powiedział:
- Pan Naruto
ma teraz bardzo ważne spotkanie. Nie możesz tam wejść.
Zupełnie go
ignorując wtłoczyłem się do pomieszczenia. Przy biurku Hokage
siedziała pani Sakura wraz ze starszyznom wioski i kilkoma
Jonin'ami. Zauważyłem wśród nich Toshiro. Wszyscy byli bardzo
zdziwieni na mój widok.
- Co się
stało z oddziałem mojego brata?! – krzyknąłem.
Naruto
milczał. Do sali wbiegł asystent, który przedtem próbował mnie
zatrzymać.
- Bardzo
przepraszam – dygnął. – Dzieciak uciekł mi sprzed nosa. Zaraz
go stąd wyprowadzę .
- Nie,
zostaw go. Ma prawo wiedzieć co się wydarzyło – odpowiedział
Hokage, nakazując mu wyjść. Następnie wysunął palec wskazujący
w stronę krzesła, gdzie ruchem brody polecił mi się usadowić.
Wykonałem jego polecenie. - Wczoraj wieczorem oddział dziewiąty
stacjonujący w kraju Wodospadu został zaatakowany przez Shinobi
Skały. W chwili ataku straciliśmy kontakt z nimi. Nie mam pojęcia
czy ktoś przeżył, ale gdyby komuś się udało powinien się z
nami skontaktować – Wszyscy zaczęli się na mnie gapić.
Najwyraźniej oczekiwali jakieś reakcji.
- Trzeba tam
kogoś wysłać jak najszybciej – zasugerowałem.
- Sasuke
wraz z paroma innymi Jonin'ami już wyruszyli
- Też chcę
iść.
- Masz
trudności z kontrolą chakry. Nawet gdyby Hokage pozwolił ci
wyruszyć, nie przeżyłbyś tej wyprawy - rzekł Toshiro. Mój gniew
przerodził się nagle w ogromny smutek. Dotarło do mnie, że Shuzo
może zginąć, a przez wioskę byłem bezsilny. Ledwo
powstrzymywałem łzy, a w wyniku odruchu warunku upadłem na kolana
i skinąłem się.
- Proszę
uratuj mojego brata! Uratuj go! Nie mogę go stracić. Nie licząc
matki to moja jedyna rodzina.
Hokage
zdziwił się, widząc jak bardzo pragnę powrotu brata. Podniósł
mnie i powiedział:
- Zrobiłem
wszystko, co mogłem. Wiele osób było przeciwne wysyłaniu wsparcia
dziewiątemu oddziałowi – przerwał, zamyślił się, a po kilku
dłużących się sekundach kontynuował: – Jeżeli aż tak zależy
ci na swoich bliskich musisz być w stanie ich obronić. Trenuj i
stań się silniejszym dla nich.
Minęło
kilka minut nim zdążyłem się pozbierać, podziękować Hokage i
wyjść. W głowie ciągle słyszałem jego słowa „stań się
silniejszym”. Nagle usłyszałem czyiś głos. Zlustrowałem
przestrzeń dookoła i w pierwszej chwili nic nie przykuło mojej
uwagi. Dopiero później na ławce niedaleko mnie zauważyłem
postać. Domyśliłem się, że to Shigeru. Podszedłem do niego i
usiadłem obok. Widać było, że jego chakra nie odnowiła się
jeszcze na tyle, żeby mógł ze mną rozmawiać, mimo to postanowił
się za mną skontaktować. Pewnie dowidział się o Shuzo.
- Nie martw
się twój brat jest silny na pewno jeszcze walczy – spróbował
dodać mi otuchy.
- Co ty
możesz o nim wiedzieć? Nigdy go nie spotkałeś, a ja również nie
miałem z nim kontakt odkąd jesteś we mnie – przerwałem i
zastanowiłem się nieco. Shigeru miał rację; Shuzo nie poddałby
się nawet gdyby miał walczyć sam z całym oddziałem wroga. Mnich
rozejrzał się i powiedział przyciszonym głosem:
- Kto to
jest? Znowu cię śledzi.
Obejrzałem
się. Ujrzałem znajomy płaszcz i równie paniczny krzyk, sugerujący
czyjąś ucieczkę.
- To jakiś
dziwak. Zawsze ucieka gdy na niego spojrzę.
- Niemniej
jednak powinieneś zbadać tę sprawę.
- Teraz nie
mam na to najmniejszej ochoty. Mam nadzieję, że Shuzo przeżyje –
powiedziałem chyba sam do siebie. Shigeru widocznie nad czymś się
zastanawiał. Po chwili zapytał:
- Co się
stało ze zwojem?
- Zwój leży
u mnie w szafie. Rozwinąłem go. Zawartości chroni jakaś pieczęć.
Wiesz coś o tym?
- Możliwe.
Ale zanim powiem ci jak poznać zawartość musisz wiedzieć, że
dotyczy ona częściowo twojego klanu.
- Dlaczego
częściowo? - zapytałem wyczuwając coś niepokojącego
- Nie ma
sensu ci tego tłumaczyć. Nie znam zawartości ale wiem, że tyczy
się ona dwóch klanów
- Jednym
jest Haru, a drugim?
- A więc…
- Shigeru zniknął. Chyba skończyła mu się chakra i nie mógł
dłużej przebywać w tym świecie. Cholera! Chciałem wiedzieć jaki
klan ma zaszczyt dzielić techniki z klanem Haru. Wstałem i ruszyłem
w stronę domu. Nie widziałem nikogo za sobą. Chyba dał sobie
spokój, pomyślałem.
W domu
zastałem płaczącą mamę. Musiała dowiedzieć się o oddziale
dziewiątym. Bez słowa poszedłem do swojego pokoju. Otworzyłem
szafkę i wyjąłem tajemniczy zwój
- Ciekawe co
kryje się pod tą pieczęcią – powiedziałem sam do siebie. Nawet
nie pamiętam kiedy zasnąłem. Spałem do godziny dziesiątej
następnego dnia. Obudziła mnie mama, która chciała mnie
powiadomić o wizycie Taiza i Jira w naszym domu. Szybko umyłem się
i przebrałem, po czym zszedłem na dół. Obaj moi przyjaciele mieli
przy sobie plecaki. Widząc mnie Taizo zapytał:
- Czemu
jeszcze nie gotowy ?
- O co ci
chodzi? Przed chwilą wstałem – zacząłem szukać w pamięci czy
o czymś nie zapomniałem.
- Przecież
o dziesiątej mieliśmy wyruszyć. Hokage nic ci nie powiedział? -
zapytał Jiro .
- Nie, nic
nie mówił.
- Dobra,
spakuj się szybko. Szczegóły misji wyjaśnię ci w jej trakcie.
Pięć minut
później byłem już gotowy. Pożegnałem się z mamą i wyszedłem.
- A więc,
co mamy zrobić?
- Mamy się
udać do Kraju Wiatru na spotkanie z Kazekage.
- Po co ? -
zapytałem
- Mamy mu
przekazać jakieś dokumenty dotyczące Egzaminu na Junin'a
- Ale to
dopiero za pół roku.
- Możliwe,
że przez konflikt z Wioską Ukrytą w Skale egzamin zostanie
przyśpieszony, ale to jeszcze nic pewnego – wyjaśnił Jiro.
Starałem się zachowywać w miarę normalnie, jednak ciągle miałem
w głowie Shuzo. Nagle nasunęło mi się kolejne pytanie.
- Mówisz,
że my, trójka genin'ów mamy dostarczyć bardzo ważny dokument
piątemu Kazekage?
- Nie,
będziemy pod dowodzeniem jakiejś Kunoichi. Mamy się z nią spotkać
przy głównej bramie wioski – odpowiedział Taizo.
Właśnie
dotarliśmy do bramy, Zauważyłem Reirę stojącą obok jakiejś
blondynki, która pewnie miała nami dowodzić. Cała nasz trójka
podeszła do niej. Dziewczyna przywitała się z nami promiennie.
- Nazywam
się Ayako Mizuno. Mam szesnaście lat i pół roku temu zostałam
Junin'em. A teraz wy przedstawcie się. Reirę już znam.
Po kilku
minutach Ayako wiedziała o nas aż za dużo. Wyruszyliśmy. Przez
pierwszą godzinę drogi dziewczyna opowiadała nam o misji, później
zaczęła opowiadać trochę więcej o sobie. Dowiedzieliśmy się
mniej więcej o jej trzech nieudanych próbach zaliczenia egzaminu.
Okazało się również, że zostaliśmy wybrani do tej misji,
ponieważ Hokage chciał, aby Ayako przetestowała swoje umiejętności
przywódcze. Dziewczyna dokładnie zaplanowała całą podróż
wliczając w to noclegi, przerwy na posiłek, a nawet na potrzeby
fizjologiczne. Torbę z dokumentami nosiła cały czas przy sobie.
Widać było, że ta misja jest dla niej bardzo ważna. Dla mnie
jednak nie miała najmniejszego znaczenia. Szliśmy całe popołudnie.
Przypomniało mi się jaki byłem zły, kiedy ostatnim razem nikt nas
nie atakował, ale wtedy nie wiedziałem jeszcze co może się stać
podczas walki. Zeszliśmy z głównej drogi i powędrowaliśmy w głąb
lasu.
- Suna jest
w innym kierunku, a my zeszliśmy z głównej drogi… Dlaczego? -
zapytała Reira. Jak zwykle była zbyt bystra.
- W tym
lesie przenocujemy.
- Przecież
kawałek dalej jest wioska. Dlaczego nie zatrzymamy się tam? –
zaproponował Taizo
- Wrogowie
Konohy mogą wiedzieć o tej misji i chcieć przejąć dokumenty
związane z egzaminem, aby opóźnić rekrutację Junin'ów.
Pomyśleliście w ogóle o tym?
- Wiesz,
chyba traktujesz tą misję nieco zbyt poważnie. Gdyby to było tak
ryzykowne zadanie, pewnie wysłaliby kogoś silniejszego – Jiro
westchnął przeciągle, zmęczony przeraźliwą obsesją dziewczyny
na punkcie czyhających niebezpieczeństw.
- Ostatnim
razem miało być równie bezpiecznie – powiedziałem. – Jestem
za noclegiem w lesie.
Jiro i Reira
spuścili wzrok. Widocznie przypomnieli sobie tamtą bitwę.
Przeszliśmy kawałek i znaleźliśmy się na niewielkiej polanie,
otoczonej z wszystkich stron gęstymi zaroślami.
- Czy ktoś
tu używa stylu ziemi?
- Myślałem,
że ty Ayako. Przynajmniej tak wcześniej nam mówiłaś - powiedział
Taizo.
- No tak,
ale ja dopiero rozpoczęłam naukę tego żywiołu chakry. I wszystko
co mogę zrobić to niewielka ściana z ziemi, lub dół.
- Ja
posiadam chakrę żywiołu ziemi, ale nie potrafię jeszcze używać
tego stylu.
- Świetnie
– rzekła dziewczyna – To bardzo proste, nauczę cię. Wystarczy
uformować tę pieczęć.
Ayako
zaczęła formować znaki dłońmi, po czym stworzyła blok ziemi
mniej więcej gruby na pół metra i wysoki na jeden. Jiro nadaremno
próbował to powtórzyć.
- Nie martw
się. Trochę potrenujesz i twoje umiejętności będą równe moim –
poklepała go po ramieniu, po czym ponownie uformowała pieczęć i
stworzyła drugi blok. Jiro dalej próbował.
- Taizo,
Reira rozłóżcie pułapki w lesie, a ty Mitsuo rozbij namioty
pośrodku polany. Gdy skończycie, zgłoście się do mnie po dalsze
polecenia
- Tak jest –
odpowiedzieliśmy chórem
Stworzyłem
trzy wodne klony, aby ułatwić sobie zadanie. Bardzo szybko
skończyłem swoje. Ayako stworzyła właśnie szósty blok ziemi, a
Jiro coś w rodzaju jego miniaturki. Po chwili wrócił Taizo i
Reira.
Cały
wieczór wykonywaliśmy polecenia Ayako. Około godziny dwudziestej
obóz był tak zabezpieczony, że nawet szczur nie dałby rady
przejść cało. Jak można było się tego spodziewać cały nasz
wysiłek poszedł nadaremno, bo nikt nie próbował nas zaatakować w
ciągu nocy. Musieliśmy więc wcześnie wstać, aby pozbyć się
wszystkich pułapek. Ponownie wyruszyliśmy około godziny
dziewiątej. Pół godziny zajął nam powrót na właściwą drogę.
Dopiero koło
południa natknęliśmy się na grupkę bandziorów czyhających na
bezbronnych podróżników. Mężczyźni otoczyli nas. Było ich
około dwunastu. Stworzyłem klona. Kilku rozsądniejszych z nich
zdało sobie sprawę, że jesteśmy Shinobi i uciekli. Reszta rzuciła
się na nas. Zacząłem walczyć. Kładłem jednego po drugim. Po
pięciu minutach wszyscy leżeli na ziemi. Pokonałem pięciu, resztą
zajęli się Taizo i Jiro.
- Tych dwóch
było mądrych. Uciekli – oznajmiła rozbawiona Reira
- Mogą
komuś donieś, że walczyli z nami! To mogli być tylko zwiadowcy!
Musimy ich ścigać! - zaczęła panicznie wrzeszczeć Ayako.
- Daj
spokój, lepiej ruszajmy – zaproponował Taizo – To byli zwykli
bandyci. Nie mają nic wspólnego z Shinobi.
- Obyś miał
rację. A więc śpieszmy się, bo jeszcze okaże się, że mam
rację.
Wszyscy
zgodziliśmy się i ruszyliśmy. Nasze tempo wzrosło dwukrotnie.
Ponownie zatrzymaliśmy się dopiero przy granicy między krajem
Ognia i krajem Wiatru. Tam nasz dowódca ponownie zarządził postój.
- Jak z
waszym prowiantem? – zapytała Ayako. Wszyscy zajrzeliśmy do
wnętrza plecaków.
- Starczy
najwyżej na trzy dni – powiedziałem.
- Mój też
– zgodził się ze mną Jiro
- Świetnie,
został nam tylko jeden dzień drogi przez pustynię.
- Nie
cierpię pustyń – oznajmiła Reira
- To już
twój problem. Macie piętnaście minut na posiłek, toaletę i całą
resztę – zarządziła Ayako. Czasu było mało, a do zrobienia
bardzo dużo. Zaczęliśmy od obiadu o ile można było to tak
nazwać. Dopiero później pojawił się dość spory problem. Jaki?
Większość z nas miała dużą potrzebę skorzystania z toalety, a
w budynku straży granicznej była tylko jedna toaleta. Toteż
rozpoczęła się bójka kto pierwszy z niej skorzysta. Wspólnie
uznaliśmy, że jako pierwsza powinna być Reira, ponieważ była
dziewczyną. Później zaczęła obowiązywać zasada kto pierwszy
ten lepszy. Oczywiście ja musiałem wyjść na tym najgorzej i byłem
ostatni. W momencie kiedy wszedłem do toalety Ayako zarządziła
wymarsz. Toteż musiałem się spieszyć, abym nie musiał ich zbyt
długo ścigać.
Podróż
przez pustynię nie była taka zła jak się wydawało. Co prawda, na
początku musieliśmy przedzierać się przez piach ale później
wpadłem na pomysł skupienia chakry w nogach. Przecież jeżeli
jestem w stanie chodzić po wodzie to niby dlaczego nie mógłbym
chodzić po piasku? Okazało się to świetnym pomysłem. Stworzyłem
siedem wodnych klonów co było prawie moim limitem. I w ten sposób
moją podróż do Suny zamieniłem na świetny trening kontroli
chakry. Jiro zrobił to samo ze zwykłymi cienistymi klonami. Mimo
tego, że nie miał takiego problemu z kontrolą chakry jak ja przed
treningiem Toshiro sprawiało mu to niemałą trudność.
- Ja też
chcę spróbować – oznajmiła Reira
- Przecież
nie potrafisz tworzyć klonów – powiedział Jiro – Jak chcesz to
zrobić?
- Mogę
stworzyć swoje dwie iluzję(* Bunshin no Jutsu) - zaproponowała
- To musi
być coś materialnego, co można dotknąć – pouczyłem ją. – A
może użyjesz *Kawarimi no Jutsu .
- To bardzo
dobry pomysł – dodał Taizo – Ale taki trening będzie bardzo
mało efektywny .
- Trening to
trening - wcięła się Reira, po czym zmieniła kawałek wyschniętej
kłody w swoją kopię.
-
Przestańcie się wygłupiać i skupcie na misji – rzekła ozięble
Ayako.
- Nie
przejmuj się tak do Suny został jeszcze tylko niecały dzień
drogi. Jesteśmy na terytorium naszego sojusznika. Nic nam nie grozi
– powiedział Taizo. Ayako nie odpowiedziała.
Pod wieczór
zrobiło się bardzo zimno. A że nie mieliśmy przy sobie, żadnych
cieplejszych ubrań. Strasznie marznęliśmy. Reira cały czas
narzekała, że jej zimno, Jiro, że jest głodny. Ayako natomiast
ledwo mogła utrzymać się na nogach. Była bardzo zmęczona.
Przynajmniej tak nam powiedziała. Tylko ja i Taizo zachowywaliśmy
się w miarę normalnie. Czułem się źle. Na siłę próbowałem
rozpocząć jakąś rozmowę. Jednak nadaremno. Szliśmy w ciszy, a
moje myśli cały czas krążyły wokół Shuzo. Wszyscy, może za
wyjątkiem Ayako, wiedzieli, że najprawdopodobniej mój brat nie
żyje, i że strasznie się tym smucę. Shigeru miał dużo racji
mówiąc o tym, że Shuzo się nie podda. Mój brat nie jest głupi.
Jeżeli liczba przeciwników była znacznie większa od wielkości
ich oddziału na pewno się wycofali.
Potknąłem
się i przewróciłem. Wszyscy spojrzeli na mnie.
- Co z tobą
Mitsuo? Stałeś się jakiś taki smutnawy. To jest misja. Musisz
trochę poważnieć i skupić się na otoczeniu. A nie spacerować
zamyślony – wytknęła mi Ayako. Nie odpowiedziałem.
- Zostaw go.
Ma prawo być smutnym – zaczęła mnie bronić Reira. – Stracił
brata!
- Nieprawda!
- krzyknąłem – Dlaczego wszyscy uważają, że Shuzo nie żyje!?!
On jest silny. Silniejszy od wszystkich nas razem wziętych. On nie
umarł! On ciągle walczy! Jestem tego pewien!
Wstałem,
otrzepałem się i bez słowa ruszyłem do przodu. Widać było po
twarzach moich kompanów, że są widocznie zdziwieni moją
wypowiedzią. Od tego czasu wszyscy szli w ciszy. Przez ostatnią
godzinę drogi mieliśmy jeden postój, podczas którego Ayako
powtórzyła tylko swoje rozkazy. Gdy docieraliśmy do kotliny, która
prowadziła do Wioski Ukrytej w Piasku atmosfera stała się nieco
mniej napięta. Po rozmowie ze strażnikiem wkroczyliśmy do wioski,
gdzie mieliśmy spotkać się z Kazekage.
Twój blog został nominowany przeze mnie do "Versatile Blogger Adward". Wszelkie informacje znajdziesz w zakładce "Nominacja: "Versatile Blogger Adward" " na http://unowned-demon.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBardzo fajna notka przez przypadek trafiłam na twojego bloga i stwierdzam że mi się tu podoba ;D mam tylko drobną prośbę mógłbyś zmienić kolor tekstu bo nic nie widać jak się czyta na telefonie bardzo proszę :>
OdpowiedzUsuńTak jak prosiłaś zmieniłem kolor tekstu. Cieszę się, że ci się podoba
UsuńŚwietnego masz bloga! :3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
sasuke-i-erin.blog.pl
Dopiero zaczynam, mam nadzieję że się spodoba! :D
Chętnie zajrzę
UsuńHello :) Widzę, że powoli się rozkręcasz. Ja dopiero zaczynam przygodę z pisaniem. Chętnie dodam cię do linków jako pierwszego na mej liście, hehe.
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie jeśli masz ochotę:
neko-w-swiecie-shinobi.blogspot.com
Prolog już jest... :D
Przeczytam w najbliższej wolnej chwili
Usuń55 year old Information Systems Manager Thomasina Doppler, hailing from Beamsville enjoys watching movies like "Legend of Hell House, The" and Rappelling. Took a trip to Town Hall and Roland on the Marketplace of Bremen and drives a Bronco. mozesz szukac tutaj
OdpowiedzUsuń